Koszmar wojny

Słuchając koncertu w jednym z mazurskich kościołów przyglądałem się wiszącej tam tablicy z okresu I wojny światowej, na której były wypisane imiona i nazwiska poległych w czasie tej wojny. Były one uszeregowane według miejscowości, z której zmarły pochodził, podano daty i ewentualnie miejsce śmierci. Przypomniałem sobie, że podobne tablice widziałem na Górnym i Dolnym Śląsku, Opolszczyźnie i w Niemczech. Setki tysięcy ludzi, żołnierzy porzuciło swe miejsca życia, pracy, aby zaspokoić chore ambicje przywódców. Tych, którzy podejmowali decyzje w sprawie życia i śmierci pojedynczej osoby, a sami zabezpieczali się przed podobnymi niebezpieczeństwami.

Zawsze, gdy patrzę na te tablice wyobrażam sobie co czuli żołnierze zmuszani do pójścia na front. Jak wiele bólu pojawiało się wraz z dotarciem wiadomości, że oto Jan czy Piotr poniósł bohaterską śmierć walcząc za swoją ojczyznę. Każdy z poległych był czyimś synem, bratem, mężem, narzeczonym, ojcem. Każdy z nich miał swoje plany i marzenia, których nie mógł zrealizować. A najbliżsi zostali w żałobie po stracie. Często śmierć narzeczonego, ojca, męża, syna oznaczała katastrofę życiową tylko dlatego, bo tak postanowił ktoś, komu wydawało się, że stał się panem narodu i że bezkarnie może wywoływać wojny czy poświęcać życie innych. Oczywiście ginęli nie tylko mężczyźni, ale również kobiety, dzieci, osoby w podeszłym wieku. Wojna nigdy nie odbywa się gdzieś na wydzielonym terenie, ale zawsze niszczy środowisko życia ludzi. Przechodzenie wojsk było zawsze dramatycznym doświadczeniem dla mieszkańców.

Oczywiście znam uwarunkowania wybuchu i przebiegu wojny sprzed ponad stu lat i tej dwadzieścia lat później. Niemniej, w moim przekonaniu, nie ma żadnego usprawiedliwienia dla tych, którzy doprowadzają do wojny.

Inaczej należy spojrzeć na tych, którzy zmuszeni są do obronny swojej ojczyzny. Zawsze należy określić agresora, na którego spada wina. Identyfikacja agresora nie zwalnia wszakże innych uczestników wojny od odpowiedzialności za niepotrzebną przemoc. Obrona nie może przerodzić się w akt zemsty.

Gdy myślę jak wielu ludzi zginęło w czasie wojen w Europie i innych regionach świata to ogarnia mnie smutek, ale też gniew. Zginęli rolnicy, robotnicy, nauczyciele, naukowcy, artyści, potencjalne matki i ojcowie. Zamiast cieszyć się twórczym życiem zostali brutalnie go pozbawieni.

Dziś, gdy wojna toczy się u naszych sąsiadów tylko dlatego, bo jakieś chore umysły stwierdziły, że mają prawo podporządkować sobie inny naród unicestwiając przy tym tysiące ludzi; gdy ktoś przypisuje sobie prawo do atakowania osiedli mieszkaniowych, szpitali; gdy ktoś stwierdza, że ma prawo mordować i gwałcić, torturować… to pozostaje tylko gniew i jasne stwierdzenie: nie ma żadnego usprawiedliwienia dla bestialskiego napadu Rosji na Ukrainę.

Dziwię się próbom niektórych przywódców religijnych do relatywizowania winy najeźdźcy poprzez mówienie o złożoności problemu wojny, o tym, że nie można jednoznacznie określić, gdzie leży dobro, a gdzie zło. Czy też stwierdzenia, że Rosja została sprowokowana przez działania NATO. Oczywiście, nigdy nie jest tak, że dobro leży po jednej, a zło po drugiej stronie. Ale też w ten sposób nie wolno usprawiedliwiać tego, który dokonuje napadu. Jeżeli ktoś twierdzi, że Ukraina stwarzała jakieś zagrożenie dla suwerenności Rosji po prostu odleciał i oderwał się od rzeczywistości.. Szkoda czasu, aby się nad tym rozwodzić.

Wobec wojny nie można pozostawać neutralnym. Nie można mówić „to nie moja sprawa”. Naszą sprawą jest wszytko to, co dzieje się na świecie. Każda wojna jest naszą sprawą niezależnie czy dzieje się gdzieś w Syrii, Afganistanie czy w Afryce.

Gdy ktoś próbuje, jak papież, zachować neutralność i nie stawać po żadnej ze stron to muszę stwierdzić, że pod pozorem mądrości popełnia zasadniczy błąd. Bo trudno sobie wyobrazić, że można usprawiedliwić bandytę, który napada na przechodnia i próbuje go obrabować, a nawet zabić tym, że napadnięty nie należał do najgrzeczniejszych.

Wypowiedzi Cyryla o świętej, mistycznej wojnie i o bronieniu wartości chrześcijaństwa nie warto w ogóle komentować, bo jest to powrót do zamierzchłych czasów, gdy miecz i ogień traktowano jako narzędzie misyjne. Nikt kto zna choć pobieżnie naukę Jezusa i do niej się przyznaje nie powinien takich bzdur wypowiadać. Jedynym wytłumaczeniem jest to, że nie chodzi już o Kościół Chrystusowy, ale o politykę, w której Cerkiew pozwala się wykorzystywać jako narzędzie do manipulowania ludźmi i podporządkowywania ich sobie.

Tak w przeszłości było także z innymi Kościołami, ewangelickiego nie wyłączając.

Wróćmy jednak do pojedynczego człowieka. Tego, który chce prowadzić ciche i spokojne życie. Chce pracować, zakładać rodzinę, budować dom, wypoczywać, poznawać świat czy uprawiać sport. Tego, któremu to wszystko się odbiera.

Wypoczywałem nad jeziorem. W tym samym budynku, gdzie nocowałem, matki z małymi dziećmi z Ukrainy znalazły schronienie. Był tylko jeden mężczyzna. Oni musieli uciekać, aby ratować życie swoich dzieci. Jaką mają przyszłość?

Oby ta bezsensowna, okrutna wojna jak najszybciej się zakończyła. Oby zakończyły się inne wojny. Oby człowiek nie czerpał satysfakcji z zadawania bólu i torturowania drugiego człowieka.

Czy to możliwe? Historia uczy nas, że chyba nie za bardzo. Módlmy się więc o pokój i dziękujmy Bogu za to co mamy, a tam gdzie możemy, pomagajmy tym, którzy potrzebują pomocy.

komentarze

  1. Svnodal

    Czcigodny Księże Biskupie,
    bardzo dziękuję za mądry komentarz do aktualnych słów Papieża Franciszka. Może Ksiadz Biskup jakąś Partie założy 😀?

dodaj komentarz