Milczeć czy mówić? Oto jest pytanie na dziś

W Nowym Testamencie znajdziemy wiele tekstów, w których autorzy odnoszą się do relacji władza – chrześcijanin. Wiemy, że stosunki te były w tamtym okresie bardzo trudne. Oględnie rzecz ujmując, chrześcijanie nie byli akceptowani, a najczęściej prześladowani. Mimo to w Biblii znajdujemy zachętę do posłuszeństwa władzy świeckiej i podporządkowywania się jej. Apostoł Paweł w Liście do Tymoteusza wzywa do modlitwy za wszystkich ludzi oraz „Za królów i za wszystkich przełożonych abyśmy ciche i spokojne życie wiedli we wszelkiej pobożności i uczciwości” (I Tm. 2,2)


Wezwanie do modlitwy nie straciło na swej ważności. Dziś także mamy wiele powodów do modlitwy za naszych rządzących. Przez wieki refleksja na temat naszego stosunku do władzy ewaluowała. Dziś, żyjąc w demokracji, wiemy, że jesteśmy odpowiedzialni za to, w jakim kierunku rozwijają się społeczeństwa. Oznacza to nie tylko czynny udział w wyborach, ale także aktywną postawę w obronie wartości czy też grup, których prawa są naruszane.

Po doświadczeniach faszyzmu, komunizmu oraz po tragedii II wojny światowej, nie możemy dłużej mówić, że nie powinniśmy „się wtrącać” do polityki. Gdy niektórzy chrześcijanie zorientowali się, że nie można zgadzać się na eksterminację ludzi, było już za późno.

Z traumy, jaką wywołała postawa obojętności wobec rozwijającego się faszyzmu, Kościoły niemieckie długo nie mogły się uwolnić. Zaczęto podkreślać, że nigdy więcej nie wolno dopuścić do takiej sytuacji, m. in. poprzez bezkompromisowe wskazywanie na naruszanie zasad wolności, demokracji i naruszania praw ludzi, w szczególności tych najsłabszych.

Do obowiązku Kościoła należy głośne upominanie się o prawa i godność, gdy pojawiają się tendencje ich łamania.

Od dłuższego czasu zmagam się z sobą. Z jednej strony odczuwam imperatyw mówienia publicznie o lęku, który rodzi się we mnie obserwując zachowania naszych władz, a z drugiej przekonanie, że nie powinienem zbyt otwarcie zabierać głosu w sprawach sporu politycznego.

Dlaczego narasta we mnie lęk obserwując naszą scenę polityczną? Bo publicznie, bez żenady i żadnych zasłon łamane są umowy społeczne. Każde społeczeństwo ma własne skodyfikowane zasady. Począwszy od Konstytucji poprzez ustawy, a kończąc na regulaminach.

Poczucie bezpieczeństwa polega na tym, że znając owe regulacje i stosując się do zapisanych zasad, mogę oczekiwać, że moje prawa zostaną zachowane. Moim obowiązkiem jest przestrzeganie prawa, a państwo, jego przedstawiciele i urzędnicy muszą zagwarantować mi korzystanie z moich praw i egzekwować obywatelskie obowiązki (np. płacenie podatków).

Oczywiście, wszelkie kodeksy mogą być zmieniane. Wyborcy wskazują partię, która samodzielnie lub w koalicji, ma sprawować władzę. Ale nigdy nie jest to mandat do władzy absolutnej, bo przestaje ona być demokratyczną, a staje się dyktaturą. Rządzący muszą mieć świadomość, że mając wynik wyborczy na poziomie 45 % biorących udział w głosowaniu, nie stoi za nimi całość społeczeństwa, a tylko jego część. Obejmując funkcje kierownicze, władza musi liczyć się także z pozostałą częścią obywateli. Natomiast szczególnie muszą być chronione prawa mniejszości – tych małych i dużych. Na tym polega istota systemów demokratycznych.

Państwa mogą przystępować do wspólnych organizacji, ale zgłaszając akces do danej wspólnoty godzą się na dostosowanie swoich systemów, w tym prawnych, do obowiązujących w danej organizacji. Zabiegając więc o przyjęcie do NATO czy Unii Europejskiej dokonywaliśmy wielu zmian w naszym prawie. Dopiero po tym procesie uzyskaliśmy członkostwo ze wszystkimi prawami, przywilejami, ale również z obowiązkami.

Gdzie jest więc źródło mojego niepokoju?

Ze zdumieniem przyjąłem informację, że Sejm w październiku 2015 roku wybrał „na zapas” dwóch sędziów do Trybunału Konstytucyjnego. Wtedy zadziałał system. Trybunał Konstytucyjny uznał, że wybór dwóch sędziów był niezgodny z Konstytucją. Super – pomyślałem – gdyż próba pominięcia prawa się nie powiodła.

Niestety, nie potrafię zrozumieć i pogodzić się z tym, co nastąpiło później.

Brak powołania przez Prezydenta na członków Trybunału Konstytucyjnego trzech prawidłowo wybranych sędziów. Wybór przez większość sejmową innych na obsadzone już stanowiska. Odmowa przez Premiera Rzeczpospolitej Polskiej drukowania orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego. Odmowa wykonywania wyroków sądów przez instytucje państwowe. Brak nadawania przez Prezydenta tytułów profesorskich osobom wskazanym przez powołane do tego instytucje, tylko dlatego, że mają odmienne poglądy polityczne. Odmowa mianowania przez ministra dyrektora Muzeum Polin wybranego zgodnie z zasadami i to tylko dlatego, że polityk nie zgadza się z tym wyborem. Niewyobrażalne jest dla mnie, gdy premier nie powołuje Rady Oświęcimskiej. Gdy przedstawiciele rządzących publicznie dezawuują wyroki Sądu Najwyższego obradującego w możliwie najszerszym składzie. Gdy publicznie minister sprawiedliwości oraz kancelaria Sejmu ogłaszają, że nie wykona wyroków sądów.

Takie postępowanie jest na szkodę narodu i Rzeczypospolitej, gdyż uczy nieprzestrzegania prawa wtedy, gdy nam ono nie pasuje. Prowadzi to do anarchii. Skoro władza nie respektuje wyroków, dlaczego ja mam ich przestrzegać?

Wreszcie, sprawa dyscyplinowania sędziów. Czy należy dyscyplinować środowisko sędziowskie? Oczywiście! Powiem więcej: powinni otrzymywać surowsze kary od pozostałych obywateli, ale za pospolite i karne przestępstwa. Jeżeli sędzia coś ukradnie, powinien dostać najwyższy wymiar kary przewidziany za dany czyn. Nie wolno natomiast karać za wydane orzeczenia. Po to istnieje wieloinstancyjność, aby ewentualnie zabiegać o zmianę wyroku.

Wytaczanie procesu dyscyplinarnego za wydanie wyroku, który nie podoba się władzy, jest niedopuszczalne. Sprawia, że obywatele mający inne poglądy niż większość sejmowa tracą poczucie bezpieczeństwa. W razie procesu sędzia może będzie chciał chronić się, wydając wyroki zgodne z oczekiwaniami władzy.

Dążenie do pełnej kontroli nad sądownictwem przez rządzących, jest zrozumiałe z punktu widzenia psychologii społecznej, ale niedopuszczalne w społeczeństwie demokratycznym.

Dlaczego narasta mój niepokój? Ponieważ widzę jak przedstawiciele najwyższych władz, a więc ci, którzy powinni stanowić wzór w zachowaniu i przestrzeganiu obowiązujących reguł, nie tylko ich nie przestrzegają, ale także publicznie łamią zasady niespisane składające się na szeroko rozumianą kulturę polityczną obywatelskiego państwa prawa.

Dlaczego się boję? Pisałem na wstępie, że poczucie bezpieczeństwa buduje się wtedy, gdy są jasno opisane reguły i gdy się do nich stosujemy, można oczekiwać określonych efektów.

Z punktu widzenia mniejszości wybiórcze stosowanie przepisów według widzimisię władzy, sprawia, że cała konstrukcja bezpieczeństwa się chwieje. Skąd mogę wiedzieć, czy należne mi prawa będą przestrzegane? Przecież to, że jestem przedstawicielem mniejszości wyznaniowej może oznaczać, że urzędnik nie będzie podzielał moich poglądów i respektował moich praw.

Poprzez ten tekst nie chce odbierać większości parlamentarnej prawa do rządzenia państwem zgodnie ze swoim programem, ale chcę zwrócić uwagę, że skutkiem bezpardonowej walki pomiędzy władzą a opozycją jest pozbawienie poczucia bezpieczeństwa tych słabszych, tych, którzy stanowią różne mniejszości.

Co mogę zrobić? Modlę się o naszą Ojczyznę, o pokój i o mądrość dla decydentów. Apeluję o porzucenie walki i zamianę jej na rozmowy, dialog, dyskusje i znajdywanie właściwych, kompromisowych rozwiązań. Apeluję o przestrzeganie reguł i równe traktowanie wszystkich – niezależnie od ich przekonań czy poglądów politycznych. I próbuję otwarcie mówić o tym, jak sytuacja wygląda z perspektywy przedstawiciela mniejszości. Ten blog jest tego przykładem.

Milczeć czy mówić? Oto jest pytanie na dziś.

komentarze

  1. Paweł

    Czekałem na takie słowa bardzo bardzo długo. Zauważyłem je dopiero teraz, gdy wokół szaleje pandemia. Ale to bardzo mądre i dobre słowa. Gratulacje. Cieszę się, że mam takiego Biskupa. Choć szkoda, że nie słyszą tych słów wszyscy.

  2. Elzbieta

    Jako chrześcijanin, poprzestałabym na zaleceniu Apostoła Pawła, zacytowanego na początku blogu.

  3. zbyszek swobodzinski

    bardzo wyważony choc konkretny teks. dziękuje !
    co do mieszania sie księży w politykę- a czy polityka jest zarezerwowana dla wszystkich z wyjątkiem Księży – niezależnie jakie poglądy reprezentują?

  4. reg

    To teraz księżom już wolno mieszać się w sprawy polityczne?
    Czy może jest jak zwykle i wolno im tylko wtedy gdy nie popierają PiS?

  5. Mateusz Wilk

    Księże Biskupie,

    ogromnie dziękuję. Uważam, że taki głos jest bardzo potrzebny.

  6. Grzegorz Żarnecki

    Bardzo słuszne spostrzeżenia.

    Choć uważam, że w kontekście niemieckim zamiast o “faszyzmie” należy mówić o “nazizmie”, gwoli precyzji.

  7. Parafia E A Mateusz Łódź

    Dziękuję, za komentarz “milczeć czy mówić”
    To jest prosty przekaż, bardzo trafny w niepokój i poczucie braku bezpieczeństwa. Niepokój mój stawiał granice jak daleko mogę się zaangażować w zagrożenie łamania Konstytucji. Dziękuję, widzę przestrzeń dialogu, szukanie zgody, nie ważny jest, wielki ilościowo z mniejszym, lecz chęć pojednania dla dobra wszystkich Polaków. I równego postępowania we wszystkim, w kompromisowych traktowaniach. Postawa taka jest godna uznania odwagi i mądrości. Dziękuję z serca. Małgorzata
    Martynowska Łódź E A Mateusz.

dodaj komentarz