19 kwietnia – odchodziliśmy 75. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim. Za murami Getta rozpoczął się ostatni akt tragedii Polaków pochodzenia żydowskiego.
Parę dni później, razem z delegacją Diakonii Polskiej, byliśmy przyjmowani przez Diakonię Niemiecką w Berlinie. W programie pokazywano nam między innymi historię podziału miasta na dwie części i Mur Berliński, który oddzielił jednych od drugich, a który był również miejscem śmierci wielu marzących o wolności. Oglądając pozostałości tego Muru, przypomniał mi się widok obrysu śladu po murze Getta w Warszawie. Codziennie obok niego przechodzę. Nie robi dziś wrażenia, bo przecież do wszystkiego się szybko przyzwyczajamy.
Pomyślałem sobie, że na mur można patrzeć w bardzo różny sposób. Przecież każdy potrzebuje swoich, przysłowiowych, czterech ścian. Potrzebujemy miejsca, które chroni nas od świata zewnętrznego z jego „burzami”. Miejsca, które sprawia, że możemy wypoczywać, przygotowywać posiłki, gdzie znajdujemy odrobinę intymności, możemy być sami lub tylko z najbliższymi. Aby takie miejsce zostało stworzone potrzebny jest mur.
Mur także był nieodzownym elementem wałów ochronnych starożytnych i średniowiecznych grodów. Zapewniały mieszkańcom bezpieczeństwo. Bez nich miasta nie mogłyby przetrwać.
Jednak z drugiej strony mur stanowi środek represji wobec niechcianych ludzi. Mówimy o więziennych murach. Czy też murach, które budują ludzie, by ograniczyć wolność innych. Podczas gdy mury więzień nie stanowią problemu, bo za nimi znajdują się ci, którzy zostali ukarani za przestępstwa, to mury gett czy przywołany Mur Berliński, już tak. Jakkolwiek byśmy próbowali usprawiedliwiać ich powstanie to motywu ograniczenia wolności, czy nawet zniewolenia innych nie można obronić.
To klasyczny przykład pozbawiania wolności człowieka przez człowieka. Jedni uważają, że wiedzą lepiej co dla drugich jest dobre – mur berliński (lepiej dla Niemców aby byli obywatelem NRD) lub uważają, że ci inni nie zasługują, aby żyć razem z nami (odgradzamy się od uchodźców).
Dziś też budujemy mury, mając czasem negatywne intencje. Cóż, nie sposób nie pomyśleć o tych między Palestyną a Izraelem, czy budowanych przeciw uchodźcom na Węgrzech albo pomiędzy USA a Meksykiem. Oczywiście każda z tych sytuacji wymaga odrębnej i wnikliwej analizy. Nie można uogólniać i jednoznacznie oceniać. Nie o to mi chodzi. Zwracam jednak uwagę, że często zamiast poszukiwać innych rozwiązań, trudniejszych do osiągnięcia, idziemy na łatwiznę budowania muru.
Mury budujemy nie tylko w sensie dosłownym, fizycznym. Te budowane w sferach społecznych, psychologicznych czy ideologicznych są często trudniejsze do zburzenia od tych z materii.
Zwykle fundamentem takich murów jest przekonanie o swojej wyższości. Moje pochodzenie jest lepsze. Rodzice nakazujący dzieciom: „Z tym „Janem, Kasią” nie wolno ci się bawić, oni pochodzą ze złego domu”. Inni nie dorównują mojemu wykształceniu i wiedzy: „Nie mam zamiaru bratać się z nieukami”. Jestem bogatszy i mogę przebywać z tymi, którzy dorównują mi pozycją społeczną. „Co robią w tym hotelu ci od 500+? Jestem tu ostatni raz!” Moja wiara jest lepsza i jedynie prawdziwa. „Co to za poglądy? Jeżeli ktoś nie podziela moich przekonań jest po prostu niewierzący! Tylko ewangelik! Tylko katolik! Tylko prawosławny! Tylko ewangelikalny!”
Myślę, że taką postawę można określić jednym słowem – pycha. Mur pychy oddziela mnie od innych, ale tylko tych, których uważam za gorszych od siebie.
W tym miejscu chciałbym podkreślić istnienie tego drugiego elementu – uważanie innych za gorszych od siebie. Gdy taka postawa jest uzupełniona chęcią dominacji nad innymi, zaczynają się problemy.
Oczywiście nie wierzę w pełną wolność jednostki. Jesteśmy ograniczani kodeksami cywilnymi, karnymi, wieloma ustawami. Prawo, regulaminy i inne przepisy mają umożliwić funkcjonowanie społeczeństw. Przecież nikt nie wyobraża sobie korzystania z dróg bez prawa o ruchu drogowym.
Ale z drugiej strony jest w nas wiele pokus do panowania nad drugim, nad jego osobistym wyborem. Chętnie dajemy dobre rady, z których skorzystania oczekujemy. „Powinieneś się ożenić i mieć dzieci!” lub „Nie tak należy wychowywać dzieci!”
Tak bardzo lubimy decydować za innych. Wiemy, co oni powinni robić, jak myśleć, jakie podejmować decyzje. Niestety często, gdy chodzi o nas, już nie jesteśmy tak radykalni i znajdujemy wiele czynników usprawiedliwiających nasze postępowanie.
Cóż, zawsze sobie przypominam klika myśli z Pisma Świętego: „Pycha chodzi przed upadkiem,” „Do wolności powołani jesteście, ale pod pozorem wolności nie pobłażajcie ciału,” „Kto dał ci prawo osądzać drugiego, każdy sam za siebie zda sprawę Bogu.”
Moja wiara uczy mnie, że każdy człowiek jest odpowiedzialny za swoje własne życie, za swoje wybory, decyzje. Każdy będzie odpowiadał za samego siebie. Moim zadaniem jest ostrzeganie, podpowiadanie, ale wybór należy do każdego z nas.
Gdy patrzę na budowane mury, te materialne, budowane przeciw drugiemu człowiekowi jest mi niezmiernie przykro. Równie przykro jest mi, gdy widzę mury budowane pomiędzy ludźmi.
Cóż, pewnie sam jestem dobrym budowniczym.
Pod tymi ogólnikami da się przemycić najbardziej zgubne i szkodliwe postawy. Typowe myślenie dobrze ustawionego liberała.
Taaak, architektura otwarta, bez murów!
Dziękuję. Tak dziś mi potrzebne.