Dobiega końca kolejny rok. Samo stwierdzenie: “dobiega końca” mówi o tym, że coś się kończy, a coś innego zaczyna. Zwykle koniec kojarzy się z czymś negatywnym, bo przecież nawiązuje do przemijania, a przemijanie z kolei przypomina o kruchości życia. Z drugiej strony koniec nie zawsze musi być czymś złym. Może oznaczać zakończenie długotrwałego, bolesnego procesu, z którego wcale nie byliśmy zadowoleni. W takim wypadku koniec jest niecierpliwie wyczekiwany. Pewnie każdy z nas mógłby mnożyć zarówno pozytywne, jak i negatywne skojarzenia z końcem.
Dobieganie do końca, związane jest również z dokonywaniem podsumowań. W wielu przypadkach jesteśmy wręcz zobowiązani do ich przeprowadzania. Stąd tak wiele sprawozdań, raportów, remanentów…
Myślę, że warto znajdywać co jakiś czas chwilę na spoglądanie do tyłu i dokonywanie podsumowań. Stawianie celów to próba patrzenia w przyszłość. Jednak, aby cele były realne i aby je skutecznie osiągać, potrzebujemy spojrzenia za siebie. Analiza tego, co minęło staje się okazją do poprawy, do korygowania błędów oraz refleksji nad tym kim jesteśmy i dokąd zmierzamy.
Spoglądanie wstecz to też okazja do odkrywania bogactwa błogosławieństw, którymi zostaliśmy obdarowani, do uczenia się wdzięczności za to, co mamy i za to, czego doświadczyliśmy.
Dla mnie rok 2014 był rokiem strat. 4 grudnia 2013 roku spotkałem się z ks. bp. Tadeuszem Szurmanem. Długo rozmawialiśmy o sprawach diecezji katowickiej. Planowaliśmy różne działania. Nic nie zapowiadało, że już kilka tygodni później odbędzie się Jego pogrzeb. Bóg jest Panem życia i śmierci. Nie wiemy jak długo będzie nam dane żyć, jak długo będziemy mieli siły i zdrowie pozwalające na realizowanie planów. W czasie pogrzebu śp. Biskupa Szurmana podszedł do mnie ks. Jan Gross i powiedział: “Jurku, czy zrobisz i mnie tak piękny pogrzeb?” Po dwóch miesiącach Jego słowa stały się rzeczywistością. W tym roku zmarło pięciu naszych duchownych, w tym dwóch będących w stanie spoczynku.
Jednak gdy myślę o bp. Szurmanie i ks. Grossie, oprócz żalu z powodu straty, czuję też wdzięczność. Z oboma miałem przywilej pracować wiele lat w tej samej diecezji. Ksiądz Jan był duchownym, który uczył mnie lekcji religii i konfirmował. Obaj byli w pewnym sensie moimi nauczycielami, poprzez wiele rozmów, czy wspólne działania mogłem się wiele nauczyć. I choć często miałem odrębne zdanie, to jestem bardzo wdzięczny za to, że byli i za to jakimi byli. Mogę powiedzieć, że w jakimś sensie stanowili dar dla Kościoła. Nie zamierzam ich idealizować, ale na pewno można o nich powiedzieć, że byli duchownymi z powołania i całe swoje dorosłe życie poświęcili głoszeniu Ewangelii. Swoją postawą mieli realny wpływ na to, jaki jest nasz Kościół dzisiaj. Patrząc wstecz widzę też wiele innych wydarzeń, ale dominująca jest myśl o braciach, którzy odeszli.
Spoglądanie wstecz powinno być początkiem tego, co zamierzamy zbudować w przyszłości.
A jaki dla Ciebie był mijający rok?
Tak ci odeszli księża byli sercem i całą swoją aktywnością oddanymi w głoszeniu żywego Jezusa. Służyli wiernie swojenu kościołowi,bo duchowny ma służyć Bogu i zborowi.
Tak to prawda ja katolik potwierdzam,że Biskup Szurman był oddanym człowiekiem swojej pracy głoszeniu ewangelii dla każdego miał czas.
Na taką refleksję na koniec starego roku dobra jest poezja. Niedawno zmarły Stanisław Barańczak – wiersz “Drogi kąciku porad”:
http://wiersze.duno.pl/wiersz,46,Bara%F1czak+Stanis%B3aw-Drogi+k%B1ciku+porad.html
Mało “religijnie” w tradycyjnym rozumieniu, ale mądre. Pozdrawiam!