Wszyscy doświadczamy tego, że grudniowy czas nabiera niezwykłego tempa i to odwrotnie proporcjonalnie do otaczającej natury. Podczas gdy przyroda zwalnia i pogrąża się w zimowym śnie, ludzie zaczynają się gorączkowo śpieszyć. Na dodatek wszędzie słychać kolędy. Część z nich przypomina nam, że nadszedł “czas radości”.
Zastanawiam się nad tym, z czego się radujemy w drugiej połowie grudnia. Pozwólcie na małą wyliczankę:
– dla wielu okres świąt jest nieodłącznie związany z kultywowaniem tradycji rodzinnych. A więc wszystko, co się dzieje, co jemy, co śpiewamy, jak się zachowujemy ma przypominać to, co było kiedyś. Smaki, zapachy, czynności przypominają o dzieciństwie i to jest główny powód radości;
– dla wielu najważniejsze jest to, że mamy wreszcie trochę wolnego w pracy. Można więc wypocząć, oderwać się od codziennych zajęć. Przecież tak ciężko pracujemy i lubimy te chwile, gdy nie musimy wykonywać codziennych obowiązków;
– dla wielu najważniejsze jest spotkanie z bliskimi. Globalizacja sprawiła, że rodziny rozjeżdżają się po całym świecie i choć mamy dziś środki komunikacji, które pozwalają nam na rozmowę i kontakt wzrokowy, to jednak bycie razem jest zupełnie czymś innym. Zwłaszcza rodzice uwielbiają, gdy wszystkie dzieci wraz ze swymi rodzinami gromadzą się przy stole;
– dla wielu powodem radości jest premia świąteczna, którą niektórzy pracownicy otrzymują. Zawsze to okazja do podreperowanie budżetu;
– oczywiście, zwłaszcza młodsi z nas, cieszą się na spodziewane prezenty. Do tego magiczne ozdoby, choinka, ciasteczka… po prostu bajka.
Czy wśród tych wszystkich powodów do radości jest też ten, że Bóg postanowił zmazać nasze grzechy? Że posyłał swego Syna, a On, umierając na krzyżu dał nam nadzieję na ratunek?
Oczywistym jest, że powodem do radości może być kompilacja tych wielu elementów.
Ciekawy jestem jak Ty odpowiedział(a)byś na pytanie: “Co sprawia, że jesteś radosny w czasie świąt?
Niestety dla mnie święta ubiegło i tegoroczne nie były powodem do radości. Natomiast powodem do radości wykraczającej po za święta są słowa anioła do pasterzy: Dziś narodził się wam Zbawiciel. Gdy mam dość wszystkiego te słowa dają może nie radość, ale na pewno pociechę.
Tak naprawdę, to irytuje mnie ten grudniowy czas pseudo-świątecznego nastroju. W sklepach, mediach, pracy… dekoracje, natrętne reklamy, świąteczna muzyka do znudzenia itd. Napisałam „pseudo-świątecznego”, bo mimo tego natłoku nie ma tam mowy o prawdziwym sensie tych Świąt, ale za to wszyscy i wszystko kręci się tylko wokół tradycji, bezdusznej rutyny, przyzwyczajeń.
Irytuje mnie też to, że okoliczności narodzenia Zbawiciela są przesłodzone, ubarwione – jak piękna bajka, na zakończenie której brakuje tylko „i żyli długo i szczęśliwie” . A to wszystko przygnębia i wywołuje wewnętrzny bunt zamiast cieszyć …
A co mi daje radość ? To, że mogę na przekór temu wszystkiemu na swój sposób przeżywać pamiątkę narodzenia Zbawiciela i że mogę się tym dzielić z innymi – tak jak potrafię. Że mam kościół, parafię, nabożeństwa, spotkania i ludzi, którzy czują tak samo.
Poki co doszlam do pierwszej odkrywczej mysli, ze Bogu czy Jezusowi niepotrzebne sa czyste okna
Dla mnie akurat spotkania z rodziną to źródło stresu, a nie radości.
Radość dają mi nabożeństwa, spotkania z ludźmi z mojej parafii. Śpiewanie kolęd – owszem. I świadomość, że Jezus przyszedł na ten świat, żeby z nami być. Bo przecież, pomimo wniebowstąpienia, wciąż z nami jest – w Sakramencie Ołtarza i wtedy, gdy się gromadzimy na modlitwach.
A o śmierci na krzyżu była rok temu mowa na kazaniu w Wigilię. I kulturowo owszem, był zgrzyt. Ale cieszę się, że był taki akcent realizmu, jakaś przeciwwaga dla tej przesłodzonej, szopkowej jezuskowatości..
Banalnie można stwierdzić, że radość w Święta daje mi wspólne śpiewanie kolęd. Natomiast co do radości z pojawienia się Zbawiciela, to powiedziałbym, że akurat Boże Narodzenie w kontekście kulturowym, w jakim jesteśmy daje mało szans na tego typu refleksję. Opowieści o żłóbku, stajni itp. “przykrywają” tę wielką treść związaną z Wcieleniem. Bardziej jednak na taką refleksję potrafi naprowadzić Wielkanoc…