Zostałem zaproszony przez Ambasadę Niemiec do udziału w dyskusji panelowej o znaczeniu Kościoła w pokojowej rewolucji w NRD i w Polsce. Temat, co oczywiste, wypływa z 25-lecia Okrągłego Stołu, częściowo wolnych wyborów oraz zburzenia muru berlińskiego. Te wydarzenia pociągnęły za sobą szereg innych, w kolejnych krajach za tak zwaną żelazną kurtyną. Kształt geopolityczny Unii Europejskiej jest wynikiem tych momentów sprzed 25 lat.
Wówczas doszło do pewnego fenomenu, który wydawał się nie do pomyślenia. Otóż dokonały się przemiany ustrojowe bez użycia siły, bez kolejnej wojny światowej. Po zakończeniu wojny w 1945 roku nastąpił podział wpływów. Ustalono granice państw i “rozciągnięto żelazną kurtynę”, na straży której ustawiono cały arsenał broni jądrowej. Jakakolwiek radykalna zmiana groziła niewyobrażalnymi konsekwencjami.
Trudno się więc dziwić, że po 25 latach wracamy do tamtych wydarzeń i próbujemy odnajdywać źródła “bezkrwawej rewolucji”.
Jednym z pojawiających się pytań to rola Kościołów w narysowanym procesie. Zdajemy sobie sprawę, że nigdy nie odnajdziemy pełnych odpowiedzi. Każdy będzie zwracał uwagę na inne aspekty, które z jego perspektywy będą ważne. Wszystkie oceny będą też nosiły znamiona głębokiego subiektywizmu. Było to widoczne także podczas dyskusji w ambasadzie.
Jakie znaczenie miały “Memorandum wschodnie” (Ostdenkschrift) ogłoszone przez Kościoły EKD, a jakie list rzymskokatolickich biskupów polskich? Jakie znacznie miały próby przebaczenia i pojednania podejmowane przez chrześcijan z obu stron granicy?
Z pewnością wspólne było to, że dokumenty te były odważnym odniesieniem się do przeszłości, przecież wtedy jeszcze tak niedalekiej, a jednocześnie wręcz profetycznym wezwaniem do budowy nowych relacji opartych na przebaczeniu i pojednaniu. Było to myślenie, które daleko wyprzedzało horyzonty myślenia polityków zarówno po jednej jak i po drugiej stronie granicy. Wspólnym było też to, że zarówno w Polsce jak i w Niemczech dokumenty spotkały się z olbrzymim niezrozumieniem i krytyką.
Ale jaki wpływ miały one na przemiany w roku 1989 ? Pewnie były zaczynem, który zapoczątkował inny sposób myślenia i pojmowania świata. Pewnie miały wpływ na wielu dysydentów i działaczy ruchów wolnościowych. Pewnie pozwoliły na spotkanie premiera Tadeusza Mazowieckiego z kanclerzem Helmutem Kohlem w trzy dni po zburzeniu muru berlińskiego.
Jedno z zadanych pytań podczas panelu brzmiało: czy i dziś Kościoły powinny mieć wpływ na politykę? Odpowiedziałem, że wolałbym, aby nie miały wpływu na bieżąca politykę, ale aby potrafiły wypowiadać się równie profetycznie jak to uczyniły w roku 1965. Patrzeć dalej i zauważać to, czego w swoim skoncentrowaniu na teraźniejszości politycy nie dostrzegają.
Swoją drogą – jestem głęboko przekonany – żadne działania ludzi nie doprowadziłyby do przemian z roku 1989 gdyby nie to, że Bóg odpowiedział na modlitwy milionów chrześcijan.
A jednak wydaje się, że 40-letni okres muru był swoistą pustynią dla narodu niemieckiego – odpowiedź Pana na zgotowane przez ten naród innym narodom nieszczęście wojny i przekleństwo Holokaustu. W tym sensie była to sprawiedliwa odpłata. – Szkoda, że dziś, po 25 latach, Niemcy coraz częściej zaczynają zapominać, jak ta przeszłość przed 1945 r. wyglądała, czego przykładem są obecne tendencje w literaturze i filmie.