Podobno sytuacja kryzysowa jest szansą na zmianę na lepsze. Odnoszę wrażenie, że każdy człowiek przeżywał, przeżywa lub będzie przeżywał jakiś swój osobisty kryzys. Pytanie tylko czy jest tego świadomy i czy twórczo potrafi odnajdywać rozwiązania. Przeżywamy wiele różnych kryzysów i nie chciałbym ich w tym miejscu systematyzować. Jest też wiele czynników, które doprowadzają do kryzysu i pewnie dałoby się je odpowiednio pogrupować.
Mnie nurtuje pytanie: Jak zamienić kryzys na coś twórczego? Czy jest to w ogóle możliwe? Myślę, że odpowiedź jest zdeterminowana sytuacją, w jakiej znajduje się osoba próbująca udzielić na nią odpowiedzi. Gdy ktoś jest w sytuacji, w której wszystko legło w gruzach, to trudno mu mówić o tym, że to szansa na pozytywną zmianę. W depresji ciężko zauważyć, że jutro może być lepsze od wczoraj.
Będąc w tak trudnej sytuacji widzi się tylko stratę i odczuwa niezmierzony ból, gniew lub po prostu bezradność. Wydaje się, że cały świat się zawalił i nic nie jest atrakcyjne: nic już nie będzie piękne, czeka nas tylko ból, a przyszłość rysuje się w ciemnych lub szarych barwach.
Natomiast ci, którzy zwycięsko przeszli przez katastrofę życiową i na niej zbudowali coś nowego, coś dobrego, ci z pewnością będą potwierdzali tezę, że kryzys jest szansą na dobrą zmianę.
Nie sposób dyskutować z naukowcami, którzy udowadniają tezę o szansie jaką niesie z sobą kryzys, ale dobra zmiana nie przychodzi jednak sama (choć czasem może się tak zdarzyć). By wyjść z kryzysu trzeba podjąć pewien wysiłek.
Tutaj oczywiście pojawia się bardzo zasadnicza trudność, bo ludzie będący w kryzysie raczej nie mają ochoty na działanie. Dlatego tak ważna jest pomoc drugiego człowieka. Wydaje się, że pierwszym krokiem, który musi uczynić osoba w kryzysie, to poprosić o pomoc. Ważnym jest też, aby inni widząc kogoś w trudnej sytuacji wyciągnęli pomocną dłoń. Czasem, w najtrudniejszych okolicznościach, potrzebna jest także pomoc specjalistów.
Pomaganie bliźniemu jest wpisane w naszą chrześcijańską codzienność. Ciągle brzmią mi w uszach słowa: “Pocieszajcie, pocieszajcie mój lud, mówi wasz Bóg!” (Iz. 40,1) Oznacza to, że potrzebujemy pociechy, potrzebujemy wsparcia. Potrzebujemy modlitwy i potrzebujemy w życiu Tego, który panuje nad naszą codziennością, zna nas lepiej niż my sami, “Nawet wszystkie włosy na głowie waszej są policzone. Nie bójcie się!” (Łuk. 12,7) i zna naszą przyszłość.
Kryzys jest więc szansą na zmianę, ale wymaga poproszenia o pomoc.
Bardzo mądry wpis i słuszne spostrzeżenia, pod którymi podpisuję się w stu procentach. Sam niedawno przeżyłem dość duży taki kryzys, a właściwie ciąg kryzysów. Powiedzenie “nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej” w moim przypadku wypełniło się dość dotkliwie. I wiem, że jest to bardzo trudne, jeśli w ogóle możliwe, znaleźć będąc w samym epicentrum kryzysu, jakieś jego pozytywne strony, jakąś twórczą moc, o której Ksiądz pisze. Czarne chwile nie sprzyjają logicznemu myśleniu. Myśli są zdecydowanie destruktywne, a mrok w duszy potrafi potęgować poczucie bezradności, bezsensu i beznadziei.
Inaczej jest, kiedy się już taki kryzys przejdzie i poukłada zdarzenia, które się zadziały. W moim przekonaniu każdy kryzys przynosi jakąś mniejszą lub większą zmianę. Bardzo często jest to zmiana na plus dla nas, chociaż do przekonania takiego dochodzi się może po dłuższym czasie. Osobiście wiem jedno, że taki kryzys, na przełomie etapów życia, pełni też bardzo ważną funkcję – swojego rodzaju granicy. Dzięki temu taka zmiana jest bardziej wyrazista, a zakończony okres życia zamknięty w sposób bardziej definitywny.
Coś, z czym nie da się absolutnie polemizować, to wskazana przez Księdza potrzeba pomocy. Przy czym nigdy chyba tak bardzo, jak w takim kryzysie, człowiek czuje się osamotniony. I nigdy chyba prośba o pomoc nie jest tak trudna, jak w takim okresie. Wtedy najmocniej widzimy, jak ludzie wokół skupieni są na swoich własnych problemach i dlatego trudniej jest “zaprzątać” ich głowy naszymi sprawami. Myślę, że wokół nas jest trochę takich osób, które mimo że próbują się uśmiechać i na pytanie “co słychać?” odpowiadają “wszystko ok”, to w głębi przeżywają czasami nawet czarną rozpacz. I oni szczególnie tej pociechy, tego wsparcia potrzebują.