Kilka dni temu Sąd Najwyższy wydał wyrok, stwierdzając, iż Nergal drąc Biblię podczas koncertu, nazywając ją „kłamliwą księgą” i określając Kościół rzymskokatolicki „największą zbrodniczą sektą” nie obraził niczyich uczuć religijnych.
No cóż. Trzeba szanować wyroki sądów, choć nie są one nieomylne. Trochę dziwnie się czuję z tym, gdy słyszę, że uczucia religijne nie mogły zostać obrażone, bo był to koncert zamknięty.
Jednak film z tego koncertu znalazł się w interencie i bije rekordy oglądalności. Słysząc, że uczucia religijne nie zostały obrażone, zastanawiam się dlaczego, gdy ktoś nazywa Biblię kłamliwą księgą i drze ją na kawałki, czuję dyskomfort i gniew? Dlaczego wolno Kościół, mający uregulowany stosunek prawny, nazywać “zbrodniczą sektą”?
Zadaję sobie nieco prowokacyjne pytanie, które chyba wielu ostatnio sobie zadaje: gdyby Nergal podarł na kawałki Koran i nazwał go w ten sam sposób jak Biblię, używając dokładnie tych samych słów, czy sądy wydałyby dokładnie takie same wyroki?
Oczywiście dyskusja toczy się o wolność słowa i jej granice. Czy wolność słowa jest zasadniczo inną kategorią wolności od pozostałych sfer życia człowieka? Jeżeli wolność słowa nie powinna mieć żadnych ograniczeń, to dlaczego ograniczamy ludzi w wyznawanych poglądach? Dlaczego nie wolno oficjalnie być faszystą i publicznie głosić swoich przekonań?
Może, tak jak twierdzi część opinii publicznej, należy wykreślić z kodeksów przepis o obrazie uczuć religijnych. Przecież ocenianie czy ktoś poczuł się obrażony, albo czy miał prawo poczuć się obrażony jest niemożliwe. Nie można nakazać człowiekowi, w jaki sposób ma odczuwać lub przeżywać istotne aspekty swojego życia. Uczucia nie poddają się nakazom ani zakazom.
Coraz częściej odnoszę wrażenie, że społeczeństwo Europy, które już od dziesiątków lat doświadcza życia w pokoju i dobrobycie, powoli zmierza do autodestrukcji. Nie potrafimy cieszyć się z tego, co mamy, dlatego przesuwamy granice coraz dalej, podważając dotychczasowe wartości i sfery do tej pory niepodważalne.
W jaki sposób mamy reagować na podobne “artystyczne” wyrażanie poglądów, w których to, co jest dla nas święte będzie szargane?
Stosując się do zapisów owej “kłamliwej księgi” powinniśmy brać na siebie cierpienie i kochać tego, który nas prześladuje czy „po prostu” obraża.
Smutne to jest, że do tego doszło; no, ale cóż osąd zostawmy Panu Bogu, On da sobie z tym radę. To, że jakaś wspólnota ma uregulowany stosunek prawny, absolutnie nie oznacza, ze nie jest sektą; np. świadkowie Jehowy – mają uregulowany stosunek prawny, a sektą są; inni np. nazywają się biskupami, a biskupami nie są, bo nie uznają sakramentu kapłaństwa i sukcesji apostolskiej, a sukcesję określają mianem “ciągłości w nauczaniu”, której to ciągłości nawet w nauczaniu de facto nie ma. jedni “ordynują” kobiety i osoby o różnych orientacjach seksualnych, co w zasadzie jest swoistym “targaniem Biblii”, bo są to czynności obce tej Księdze. A co do palenia, to wspomnieć należy, jak “reformator” zareagował na bullę Papieża….
Przyznam się, że bliskie w tej sprawie są mi poglądy p. Łukasz Cieslaka. Przyjmując jednak argumentację ks. bp, zadam pytanie, czy poglądy szerzone przez katolickiego ks. Guza nie obrażają ks. bp jako luteranina. Czy należy skierować sprawę do prokuratury aby ta wszczęła postępowanie karne przeciwko ks. Guzowi?
,,Zadaję sobie nieco prowokacyjne pytanie, które chyba wielu ostatnio sobie zadaje: gdyby Nergal podarł na kawałki Koran i nazwał go w ten sam sposób jak Biblię, używając dokładnie tych samych słów, czy sądy wydałyby dokładnie takie same wyroki?”
Nieco prowokacyjnie udzielam odpowiedzi nie wprost, wszystkie marzenia mogą się spełnić: http://wyborcza.pl/1,75477,17599994,Spalila_Koran__Tlum_ja_zlinczowal.html
Nigdy nie było i nie jest moim marzeniem aby ktokolwiek palił jakiekolwiek księgi. Wydarzenie opisane przez Wyborczą wskazują na nieakceptowalny fakt palenia koranu i niedopuszczalną reakcję tłumu. Mam jednak świadomość, że oceniam te wydarzenia z perspektywy Europejczyka.
Bardzo cieszy mnie dość konserwatywna opinia Księdza Biskupa. Dobrym jest tutaj porównania do Koranu, co pokazuje naszą kulturę jako wyczuloną niestety tylko na niektóre fakty obrazy uczuć religijnych.
Nergal to tchórz. Uczynił to, co uczynił, dla prowokacji – całkowicie wpisuje się to w jego linię popularyzacji samego siebie. Uznałbym, że ma on “coś do powiedzenia”(w jego mniemaniu) swoim skandalicznym zachowaniem, gdyby podarł i zelżył Koran. Ale wtedy “muzułmańska brać” wyjaśniłaby mu dotkliwie, jak bardzo obraził ich uczucia religijne.
Kiedy sprawa była nagłośniona, od razu pomyślałam : głupota. Bo jak nazwać takie zachowanie. Zastanawiałam się ( za każdym razem) jak to mogło być, ze Stwórca stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo…czasem to niemal niemożliwe ( jak w tym wypadku). Ale do rzeczy: głupota i jej elementy, które szybko stają się chwytliwe dla prasy znaleźć ( także jak w tej sytuacji) powinny miejsce w sądzie – cywilnym! Uczucia jedni mają bardziej, drudzy mniej emocjonalne w stosunku do danego zachowania. Oczywiście sprawa ewentualnego podarcia innej Księgi być może odbiłaby się szaleństwem obróconym przeciwko wielu niewinnym ludziom i znalazła swój finał też w sądzie , ale karnym ( ze względu na inny rodzaj kolejnych prawdopodobnych działań będących następstwem tegoż wybryku). I o ile czuję, ze takie działanie jest bezczelne, głupie i chamskie oraz szukające znalezionego poklasku, o tyle jestem za tym, iż w takim wypadku swój finał powinno to znaleźć w sądzie cywilnym ( mając w zanadrzu słowa o miłosierdziu, o nadstawianiu drugiego policzka, ale także o dbaniu o dobre imię Tego, w którego wierzę i w celu zapobiegania rozprzestrzeniania się i ukarania tego rodzaju głupoty. Tak czy inaczej smutne są działania, które z wolnością słowa niewiele mają wspólnego. Tam, gdzie celowo obraża się drugiego człowieka tam kończy się wolność słowa.
Księże Biskupie, w pełni się zgadzam. I gratuluję odwagi w głoszeniu coraz mniej popularnych sądów. Gdyby Nergal jedynie skrytykował chrześcijaństwo, kościół, czy zaprzeczył istnieniu Boga, nie byłoby problemu. Wolno mu. Podarcie Biblii jest jednak aktem pogardy, czy wręcz agresji. Nergal niejako mówi “nie tylko kwestionuję wasze sacrum, ale jestem gotów je zniszczyć”. A to już jest niebezpieczne. To, że nie wszyscy odczuwają to zagrożenie, nie ma nic do rzeczy. Liczą się bowiem intencje Nergala. Nie chodzi oczywiście, o skazanie go na karę więzienia, czy jakąś astronomiczną grzywnę. Lecz o stwierdzenie, że postąpił źle i wysłanie sygnału, że choć chrześcijaństwo można oczywiście krytykować, to jego wyznawców nie wolno obrażać i w społeczeństwie powinni czuć się bezpiecznie.
Może uczucia religijne Wysokiego Sądu Rzeczpospolitej Polskiej nie zostały obrażone i Sąd czuje się doskonale ale moje uczucia religijne zostały znieważone nie tylko przez tego prowokatora ale także przez ten Sąd forujący takie wyroki. Lecz i tak Bóg to wszystko osądzi.
Zacznę od tego, że zgadzam się z większością tez Łukasza Cieślaka, który zamieścił tu komentarz. Tak, właściwą drogą w tej sprawie (i innych tego typu) wydaje się droga cywilna, a nie karna. To w procesie cywilnym można mówić o swoich uczuciach, o swoim widzeniu świata i tym kto i jak tą naszą wizję narusza.
Mieszanie prawa karnego w sferę odczuć religijnych jest bardzo ryzykowne. O ile zgadzam się, że czyn Nergala jest po prostu głupi, to nie chcę, aby karać go w drodze karnej. Nie “produkujmy” męczenników tego typu nawet jeśli robią coś głupiego. Ale to margines problemu.
Istota problemu polega na tym, że w sferze odczuć religijnych i osobistej wrażliwości można przy każdym sporze mówić o “obrazie uczuć religijnych”. Napiszę ironicznie – nasze nauczanie związane z matką Jezusa może “obrażać” np. zatwardziałych członków “rodzin pewnego radia z Torunia”. Absurdalne? Oczywiście, ale może jedna pani z drugim panem czują się urażeni, kto wie…
A może kogoś z fundamentalistów protestanckich “obraża” procesja Bożego Ciała? To część katolickiej kultury i tradycji, ale przecież geneza tego święta itd. itp. Iść do sądu karnego… Nie, zdecydowanie nie.
A może ma iść na skargę do prokuratora hindiusta, obrażony obecnością w karcie dań potraw z wołowiny? Absurd? Oczywiście. Ale urażony czuć się może…
Oczywiście czyn Nergala była bardziej jednoznaczny, nie wchodził w niuanse międzyreligijne czy międzywyznaniowe. Ale wciąganie do tak delikatnych spraw jak odczucia religijne prokuratora – nie skończy się dobrze. Będzie co najwyżej eskalować na przyszłość próby dochodzenia “mojej prawdy”.
“Kara” za takie czyny jak podarcie Pisma powinien być ostracyzm, jeśli nie powszechny, to w środowiskach, które są urażone. Milczenie zabija taki “show”, bo przecież takie czyny mają na celu poklask i popularność. Absurdalnie rozumianą, ale tak wygląda “popularność” w XXI wieku.
Księże Biskupie,
problemem faktycznie jest to, że do piętnowania “obrazy uczuć religijnych” używa się prawa karnego, które – co do zasady – powinno być używane do ścigania przestępstw. Obrona czy ochrona czyichś uczuć jest bliższa temu, o czym mowa w Kodeksie cywilnym, to jest ochronie dóbr osobistych. W tym kierunku powinno być zmienione prawo. Szczególnie, że Polacy mają tendencję do nadużywania wszystkich procedur, które są darmowe, a do takich należy postępowanie prokuratorskie czy skarbowe (patrz: tysiące donosów na sąsiadów). Dlatego warto pomyśleć jednak nad uchyleniem tego artykułu z KK, z którego usiłowano skazać pana Nergala.
I przyjdzie też polemizować z tezą Księdza Biskupa, że społeczeństwa europejskie podważają swoje fundamenty czy dążą do destrukcji. W każdym razie przywołany w Księdza wpisie wyrok na to nie wskazuje. Po pierwsze człowiek (Nergal) dostał proces we wszystkich instancjach, mógłsiębronić itp. To wielka wartość naszych społeczeństw. Po drugie jednak dawniej (dajmy na to 100 lat temu) za swój czyn byłby obłożony infamią, pewnie ekskomunikowany, obłożony ostracyzmem itd. Co w tym dobrego? To samo w sobie jest wartością? Dzisiaj jego czyn ginie wśród wielu takich i podobnych czynów. Jednych to gorszy, innych nie. Ale czy w czymś to ujmuje chwale naszego Pana? Czy to co robił pan Nergal to coś co dosięga podstaw naszej wiary? Jeśli tak by było, to płocha to wiara, której grozi muzyk z makijażem…
Pozdrawiam serdecznie
Łukasz Cieślak
Świetne pytanie–konkluzja po ciekawym i aktualnym temacie. No i co do zasady odpowiedź nasuwa się automatycznie sama, zgodna z duchem chrześcijańskiego przesłania – „nadstawić drugi policzek”. To tyle tytułem teorii, bo w praktyce wielokrotnie chciałem mieć w sobie tyle boskiej miłości do bliźniego, przyznam szczerze że nie zawsze się udawało i stanowi to najczęstszy przedmiot moich dylematów dotyczących wiary.
Niemniej jednak w rzeczonym przypadku raczej nie mam dylematów, jak powinien zachować się człowiek wierzący. Moim skromnym zdaniem przede wszystkim nie powinien robić tego, co ja robię teraz. Nie powinien w żaden sposób komentować takiego zachowania. Dlaczego? Ponieważ w takim celu to tenże „artysta” zrobił, aby wywołać publiczną dyskusję nad jego osobą. Cóż, jakie czasy takie środki reklamy, czy może lepiej public relations. Wszak to domena nie tylko artystów, których wielu kieruje się maksymą, żeby ludzie mówili „lepiej źle niż w ogóle”. Pamiętam, jak kiedyś hierarchowie KRzK ostro potępiali film i widzów obrazu pt. „Ksiądz”. Efekt? Tysiące ludzi chciało go obejrzeć. Trudno wyobrazić sobie lepszą reklamę za mniejsze pieniądze… Zdaje się, że w przypadku pana Adama chodzi o to samo.
Ale spodobało mi się umieszczone we wpisie nawiązanie do Koranu! Swojego czasu dość dużo o tym myślałem, w kontekście czytanej naówczas Księgi Hioba i naszym wyobrażeniu Boga. Tak Biblia, jak Koran są niewątpliwie symbolami (ale nie podmiotami!) wiary w Niego. To bardzo ważne, bo każdy i to wielokrotnie może zaatakować taki symbol. Ale czy uczyni w ten sposób jakąkolwiek krzywdę Bogu? Czy jego może w jakikolwiek sposób atakować? Wszak nie symbole są siłą naszej wiary, ale jej istota. Jakkolwiek to chyba naturalne, odczuwać niechęć i wewnętrzny protest w stosunku do takich czynów, jednakże czy jest to racjonalne? Czy wierząc w Boga Wszechmogącego („Wszechmocny jest – któż Go dosięże?”) musimy się obawiać, że ktokolwiek zdoła uczynić Mu co złego? Czy musimy Go bronić? Albo – czy nie reagując na takie czyny wystawiamy sobie przed Nim jakieś negatywne świadectwo?
Ja osobiście szczere współczuję panu Adamowi. Świadomie zrezygnował z możliwości przeżywania czegoś najpiękniejszego, co może spotkać człowieka – możliwości wejścia w relację z Bogiem. Bo niezależnie od jego faktycznego światopoglądu i religijności, dla zaspokajania przyziemnych potrzeb stał się niewolnikiem własnego wizerunku scenicznego. Stał się przez to zniewolony. Z mojego punktu widzenia – osoby wolnej, która poczucie owej wolności czerpie z takiej relacji i wiary –to smutne. Bardzo smutne.