Jakiś czas temu zostałem zaproszony na pewne spotkanie. Jednym z punktów była dyskusja.
“Jak to dobrze, że biskup do nas przyjechał. Może wreszcie uda się załatwić tą od dawna nierozwiązaną sprawę.”
Zapytałem o co chodzi. Okazało się, że istnieje w prawie kościelnym zapisana cała ścieżka jak tego typu sprawy rozwiązywać.
Moi rozmówcy znali ten zapis. Zapytałem więc, czy zainteresowani napisali podanie, które miało rozpocząć całą procedurę. Usłyszałem wtedy, że zapis prawa jest tylko piękną teorią. Powtórzyłem więc pytanie, czy ktokolwiek złożył jakiekolwiek pismo w tej sprawie, a złożenie pisma było pierwszym krokiem potrzebnym, aby sprawa ta mogła być rozwiązana.
Nikt takiego pisma nigdy nie napisał.
Mamy więc dobre prawo, mamy przewidziane w nim ścieżki postępowania i mamy narzekających i sfrustrowanych, którzy nie podejmują działania, a skupiają się na narzekaniu.
Długo zastanawiałem się nad tym co się wydarzyło podczas tego spotkania. Może czasami po prostu nie chcemy czegokolwiek zmieniać i potrzebujemy alibi.
Pewnie dobrą wymówką jest twierdzić, że nic się nie da, że wszyscy są przeciwko, że koniecznie trzeba zmienić prawo, że musi interweniować biskup, niż samemu podjąć jakieś działania.
Tylko po co tracić tyle energii na narzekanie?
Dobrze mieć wymówkę,
Może próbowali bezskutecznie wiele razy w innych sytuacjach użyć prawa i nic się nie udawało zrobić i się zniechęcili?
Swoją drogą słyszałem, że to prawo wcale nie jest takie doskonałe…