Jakiś czas temu otrzymałem zaproszenie na uroczyste spotkanie do siedziby Konferencji Episkopatu Polski Kościoła Rzymskokatolickiego z okazji 25-lecia wznowienia stosunków dyplomatycznych między Stolicą Apostolską a Polską. Oczywiście zaproszenie przyjąłem.
Takie spotkania są świetną okazją do obserwowania różnych postaw.
W ostatnim roku media prześcigają się w informowaniu o tym, jak zmienia się Kościół rzymskokatolicki odkąd kardynał Jorge Mario Bergoglio został wybrany na papieża.
Zdaję sobie sprawę, że żyjąc w mniejszości mamy wyostrzone, czasami przesadnie, spostrzeganie swoich praw i to w jaki sposób jesteśmy traktowani.
Najpierw, w przywitaniu abpa Stanisława Gądeckiego usłyszałem, że wita “przedstawicieli innych Kościołów chrześcijański w Polsce”. Jaka miła odmiana od zwrotu: “wspólnot chrześcijańskich”.
Następnie, kard. Pietro Parolina (watykański sekretarz stanu), w wystąpieniu na temat wznowienia stosunków dyplomatycznych powiedział: “Cieszy również fakt, że to, co zostało zapisane w konkordacie i siłą rzeczy formalnie dotyczy jedynie Kościoła katolickiego, zostało później rozszerzone na pozostałe uznane w Polsce Kościoły i wspólnoty wyznaniowe.”
W kolejnych zdaniach przypomniał wydarzenie z historii Polski jakim było Colloquium Charitativum z 1645 roku w Toruniu. I nawiązał do wystąpienia Jana Pawła II z roku 1995 w Skoczowie, czytując polskiego papieża: “Chociaż nie przyniosło ono spodziewanych rezultatów, to jednak posiadało, jak na owe czasy, charakter pionierski i było dla Europy podzielonej konfliktami religijnymi jakimś ważnym przypomnieniem, że droga do jedności to droga dialogu, a nie przemocy – jak wówczas, niestety, wielu uważało. Idea wolności sumienia z trudem dojrzewała w świadomości europejskiej. Potrzeba było wielu ofiar po jednej i drugiej stronie, aby zdobyła sobie ostatecznie prawo obywatelstwa.”
Przyznam, że przychodząc na spotkanie nie spodziewałem się elementów ekumenicznych, przecież nie taki charakter miała uroczystość. Często też w naszych kręgach podpisanie konkordatu jest traktowane jako nadanie specjalnych przywilejów jednemu Kościołowi.
Czy takie jednoznaczne zwrócenie uwagi na innych jest jakimś pozytywnym sygnałem?
Gdyby nikt nie wspomniał o innych Kościołach nie czułbym się zaskoczony czy rozczarowany. Chyba rzeczywiście Kościół rzymskokatolicki się zmienia, a może zmienia się nasze spostrzeganie tego Kościoła?
Latami wbija się rzymskim katolikom do głowy, że chrześcijaństwo = katolicyzm, a Kościół jest tylko jeden (rzymski). Spotkanie, na którym obowiązuje dyplomatyczny język tego nie zmieni. A my nadal będziemy tłumaczyć, że też wierzymy w Boga.
Niepotrzebnie się Ksiądz Biskup ucieszył. – Luteranizm to w dalszym ciągu Wspólnota. Mówiąc “Kościoły”, mówcy mieli na względzie wyłącznie Kościół Prawosławny i Greckokatolicki.
Niestety te zmiany nie dotarły jeszcze aż tak bardzo do ludzi. Mój mąż ostatnio w Krakowie rozmawiał z taksówkarzem i od słowa do słowa doszli do świąt. Taksówkarz w pewnym momencie “… sam pan wie jako Polak i katolik”. Mąż na to się roześmiał i mówi, że ani z niego Polak (tylko po polsku mówiący Niemiec), ani katolik, tylko luteranin. Kwestia płynności języka taksówkarza specjalnie nie zdziwiła, ale ten luteranizm owszem. Zapytał męża “Ale wy to też w Boga i Chrystusa wierzycie?”. Dziesięć lat temu to samo pytanie zadała mojej matce siostra ojca, przy okazji naszego ślubu.