Byłem tam

W drugiej połowie września odwiedziłem obóz dla syryjskich uchodźców w Jordanii. W Zatari przebywa obecnie około 80 tys. mieszkańców. Obóz jest zorganizowany w formie miasteczka, w którym funkcjonują szkoły, sklepy, a nawet restauracje (oczywiście namiastki tychże).

Jednodniowa wizyta w części prowadzonej przez Światową Federację Luterańską (ŚFL) wywarła na mnie olbrzymie wrażenie i pozostawiła trwały ślad. Chyba nie jestem jeszcze gotów, aby w pełni opisywać swoje doświadczenia.W tym miejscu chciałbym zwrócić uwagę tylko na jeden element, chyba najważniejszy gdy mówimy o uchodźcach – na godność.

Jeden z naszych przewodników opowiedział nam o swoim przeżyciu. Kiedyś zadał pytanie pewnemu imigrantowi, co to znaczy dla niego, że jest uchodźcą? Wtedy zapytany odpowiedział: Ja nie nazywam się uchodźca, ja mam swoje imię.

Ludzie mogą być pozbawieni mienia, zdrowia, czasami życia, ale to, co dla nich jest najważniejsze to godność.

Istnieje niebezpieczeństwo, że udzielając pomocy, gdzieś podświadomie zaczniemy uważać tych, którym pomagamy, za nieco gorszych od nas. Ważnym jest aby pamiętać, że niezależnie w jakiej sytuacji znajduje się drugi człowiek, jest naszym bliźnim i jest istotą ludzką, która ma prawo do swojej godności.

W obozie spotkaliśmy człowieka, który na miejscu kierował pomocą w imieniu ŚFL. Nasza przewodniczka, Amerykanka, powiedziała, że jest to jedyny Jordańczyk w zespole. Zwróciłem uwagę, z jakim szacunkiem i przyjaźnią traktował mieszkańców obozu. Na koniec podziękowałem mu za to, że jego Naród Jordański w taki sposób pomaga Syryjczykom. Odpowiedział: Nie jestem Jordańczykiem, jestem Palestyńczykiem i wychowałem się w podobnym obozie. Wiem, co ci ludzie tutaj przeżywają.

Wtedy stało się dla mnie jasne skąd bierze się jego postawa, pełna szacunku dla tych, którym pomaga.

Gdybyśmy częściej – my chrześcijanie – umieli z takim szacunkiem podchodzić do bliźniego…

dodaj komentarz